Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w moim małym białym domku na wsi, zacząłem zastanawiać się nad pytaniami, które nigdy nie pojawiają się w głowie Prawdziwego Polaka Katolika: Kim jestem? Jaki jest sens życia? Dlaczego istnieje coś, a nie nic? Co się dzieje po śmierci? Czy mam wolną wolę? Jakie jest moje miejsce we wszechświecie? Takie pytania nie pojawiają się u PPK, bo on już zna wszystkie odpowiedzi, pewne i niepodważalne wyniesione z kościółka i nie ma co do nich żadnych wątpliwości.
A ja je miałem! Dlatego rozkminiałem te wątpliwości z moim najlepszym przyjacielem na tarasie owego domku. Nie żałowaliśmy sobie przy tym wspomagacza intelektu, jakim niewątpliwie były przednie nalewki robione przez nas całym sercem. Zawsze nad ranem dochodziliśmy do wspólnych konkluzji nad każdym z takich pytań, oprócz jednego. Chodziło o zagadnienie prawdy. Spieraliśmy się do żywego o to, czy istnieje jednoznaczna prawda oczywista, bezsporna i ewidentna, niepodlegająca dyskusji.
Jak się zapewne domyślacie, byłem żarliwym lobbystą przekonania, że coś takiego nie istnieje, przyjaciel na odwyrtkę, że jak najbardziej. Nigdy nie doszliśmy do konsensusu, nawet wtedy gdy na stole lądował „Biały książę”, nalewka z kwiatu czarnego bzu. Zagadnienie prawdy oczywistej gnębiło mnie jeszcze długo po tym jak przyjaciel wsiąkł w politykę i jakakolwiek prawda już go nie dotyczyła. A ja w końcu zwerbalizowałem moje stanowisko w jednym z rozdziałów książki „Popierdywanie metafizyką”. Od tego czasu znów upłynęło trochę wody, ale ja pozostaję wciąż przy swoim. Prawda to koncepcja wielu interpretacji i definicji, które dotyczą zgodności między przekonaniami a rzeczywistością. Rzeczywistość to fakt, a jakie są fakty, każdy widzi, ale już przekonania o tych faktach są diametralnie różne. Jest ich tyle, ilu jest myślących ludzi, a więc i prawd jest dokładnie tyle samo.
Zawsze podkreślam, że moja prawda nie jest ani gorsza, ani lepsza od Twojej i dlatego niezwykle trudno kłócić się ze mną. Akceptuję prawdę innych, jaka by ona nie była, bo to jest ich prawda. Większość komentatorek i komentatorów zgadza się z moją postawą, chociaż nie zgadzają się z moją „prawdą”. Ale zawsze znajdzie się kilku, którzy z pianą na ustach chcą mi narzucić swoją prawdę, a gdy jej nie przyjmuję, jestem dla ich idiotą, komuchem, ubekiem, Niemcem, dziadem, chamem, dupkiem, oszustem itd.
Bez względu na epitety wciąż twierdzę, że prawda nie istnieje w postaci obiektywnej. Jest jedynie w nas, subiektywna, a jeśli istnieje tylko w nas, to może nie trzeba jej odkrywać tylko stwarzać? Bo czymże jest życie, jeśli nie sztuką kreowania własnej rzeczywistości? Prawda? Być może jest tylko jednym z malarskich narzędzi, pędzlem, którym każdy z nas maluje swoją własną, unikalną rzeczywistość.