Dziś chcę, a nawet muszę podziękować czytelnikom, bo jeszcze po żadnej premierze moich książek nie dostałem tylu fantastycznych maili, sms-ów i wiadomości w messengerze i whatsappie jak po książce „Być bogiem”. Pozwolę sobie przytoczyć jeden tekst, nie podając danych nadawcy, bo wiadomość (jak większość tego typu przekazów) otrzymałem na priv.
Jestem Ci wdzięczna w miłości serca, za wszystko, co od Ciebie dostałam. Nie chodzi mi o opakowanie, lekkość czytania, humor – chociaż to też. Widzę, wiem, czuję, że idzie to prosto z Twojego serca – Pola i dlatego jest takie prawdziwe, oczywiste, proste… W moim przypadku też się sprawdza. Jestem wdzięczna za siedem wspaniałych przekazów, sesje, blogi, sentencje z przepięknego ogródeczka, jakże by inaczej, skoro boską ręką uczynione? Budziłam się jeszcze przed pierwszą książką, ale wolniej? Trochę po omacku, niepewna, z potężnym bagażem wczoraj, nie wiedząc, jak go zutylizować! Mimo że to Twoja droga, to parę razy wskakiwałam do Twojego pociągu, było łatwiej, przyjemniej, szybciej? Tu i teraz jestem spokojniejsza, radosna, pełniejsza miłością, zdrowa i już nie sponsoruję oszustów z big farmy. Celowo piszę spokojniejsza, nie spokojna, ale wiem gdzie „dzwonią” i tam podążam. Jest mi z tym dobrze, coraz lepiej, coraz pełniej. Najważniejsze, nikogo już nie potrącam, nie rozjeżdżam, a nawet stać mnie, aby poczekać, przepuścić. Coraz mniej rzeczy mi uwiera i przeszkadza. 30 lat temu prawie wszystko było do du.y, kilkanaście lat temu uważałam, że Świat jest piękny tylko ludzie do du.y a teraz twierdzę, że Świat, w którym żyję, jest piękny, przepiękny, cudny! Nie potrafię wyrazić tego co chcę przekazać, za mało słów, za ubogie, ale chciałabym…
Nie cytuję dalej, bo to część niezwykle osobista, więc na ręce autorki przekazuję moją wdzięczność dla wszystkich, którzy do mnie napisali, bo takie słowa naprawdę dodają skrzydeł i utwierdzają mnie w przekonaniu, że ta siódma książka była potrzebna. Myślicie, że nie miałem wątpliwości? Że nie wahałem się, czy to moje bezkompromisowe podejście do Kościoła nie jest zbyt radykalne? Czy nie urażę a co najważniejsze, czy nie zniechęcę czytelników do pochylenia się nad Bogiem bez hamulców kościelnej indoktrynacji? Z listów wynika, że czytelnicy nie mają problemu z moim oglądem Boga i zachętą do stania się bogiem.
Niektórzy martwią się, że ich rozwój duchowy nie jest tak dynamiczny jak by chcieli i odnoszą wrażenie, że nie idą naprzód. To żaden powód do zmartwień. Na pewno słyszeliście określenie, że Życie to ulica jednokierunkowa. Jeszcze nie zawibrowało w Waszych sercach? Życie to naprawdę ulica jednokierunkowa, można jechać tylko w jedną stronę, cofać nie można. Cofać nie można, ale postać trochę, czy nawet zaparkować na dłużej nikt nam nie zabroni. Rozwój duchowy to nie wyścig formuły I. To raczej podróż, która trwa wiecznie, bo Wszechświatowi nigdzie się nie śpieszy.
Mnie także nigdzie się nie śpieszy, od kiedy zrozumiałem, że każdy moment mojego życia także trwa wiecznie. Teraźniejszość trwa wiecznie i każdy jej moment z przeszłości także trwa wiecznie, a czasami wyskakuje jak diabeł z pudełka tu i teraz. Wolimy jednak świadomie wracać do przeszłych zdarzeń, tych najmilszych, rzecz jasna, a ja na pewno będę wracał do tego okresu gdy pisałem swoją serię „Nie daj się umrzeć” i przez siedem lat wspieraliście mnie takimi wspaniałymi tekstami jak teraz. Z całego serca dziękuję!
p.s.
A dla kilkunastu koneserów moich piosenek kolejny środowy suchar o reklamach. Teraz już nawet ich nie zauważamy, ale gdy w latach 90-tych do naszego życia weszły, byliśmy nimi zafascynowani. Bon-moty z reklam wchodziły do codziennego języka a słynne zawołanie „Ociec prać” już nie kojarzyło się z Sienkiewiczem i Kiemliczami, ale z proszkiem do prania. Zauważyliśmy ten trent i zarejestrowaliśmy go w naszym kabarecie tą lekkostrawną piosenką: TO SIĘ WIE CO SIĘ MA