Monika Irsmanbet
Piramida umysłu składa się z ludzi żyjących w umyśle. Zawsze jest opcja wyskoku i można opuścić piramidę. Nie jesteśmy zmuszeni być w piramidzie i to jest tylko nasz wybór. Być w niej czy w niej nie być? Czasem to wybór oczywisty, a czasem przykryty tyloma myślami, że nie potrafimy dotrzeć do prawdziwego pragnienia. Wyskakując z piramidy, stajemy się obserwatorami. Obserwatorami! Pięknie napisał o tym Stasiu w swojej książce, ale pozwolę sobie liznąć temat.
Wyskakując z piramidy, patrzymy na nią od zewnątrz. Wtedy widzimy jaka głupia gra się toczy w środku. Będąc na zewnątrz, możemy obejść piramidę i zobaczyć jej wszystkie wyjścia, wszystkie piętra i poziomy. Widzieć ją, jej dynamikę, kolory a wciąż w niej nie być. To piękne. Będąc w środku, widzimy tylko piętro, na którym stoimy. Może nawet nie wiemy, że są inne piętra. Ponad i pod nami. Nie widzimy wyjść i możemy nawet nie wiedzieć, że już ktoś przed nami z niej wyskoczył. Jeśli ktoś to już zrobił, to znaczy, że my też możemy. Niewielki wysiłek, trochę uwagi i… hyc, jesteśmy poza umysłem. Piramida nie jest stalą, nie jest z cegieł. Piramida jest zbudowana z myśli, jest przemijalna. Żyjemy w więzieniu myśli, otaczają nas ściany myśli. Tak łatwo wyjść. Trzeba tylko się wyciszyć i zobaczyć, że ściany nie istnieją naprawdę. Im bardziej się zbliżamy, tym bardziej one znikają.
Myśli nie są materialne, myśli są jak duchy. Każda myśl, której spróbujemy się przyjrzeć, po prostu zniknie. Wyjście z umysłu to powrót do siebie, do swojej świątyni. Piramida to grób i jest potrzebna ludziom martwym. To cmentarze faraonów. To cmentarze minionych wspomnień, doświadczeń i cieni. Tak właśnie przejmują nad nami kontrolę myśli i stają się namiastką świadomości. Nie obserwujemy, nie jesteśmy czujni, nie widzimy świata jasno i bez zakłóceń. To umysł, a umysł to nie my. My jesteśmy tylko obserwatorem. Stań się świadomy, a myśli znikną. Bez walki, bez zmagań, bez wysiłku, po prostu możemy wyjść z piramidy. Odrzucając wszystko, co jest pocieszeniem, co jest obietnicą, czczą nadzieją stajemy się świadomi. Stajemy się świadkami całego, własnego procesu myślowego.
To bardzo łatwe, to proste jak barszcz (cytując Stasia), ale nie odważamy się, bo wierzymy, że to najtrudniejsza rzecz pod słońcem. Wierzymy, bo wszyscy tak mówią, bo tak piszą książki, bo proponują nam kursy za miliony. Wyjdź z umysłu i odnajdź siebie w strefie mocy w Gizie. O mamuniu! To najprostsza rzecz pod słońcem, ale trzeba zrobić wysiłek. Jeden jedyny! Spróbować! Radzę stać się ekscentrykiem (rzadko daję radę) i wymyślić własny sposób. Skoro wszyscy mówią, że to takie trudne to może dlatego, że nikt nie próbował? Nie zakupił nawet książki Stasia, która czarno na białym i za rączkę prowadzi nawet ślepca? Stasiowy Obserwator to moja jedyna nadwaga w bagażu gdziekolwiek się ruszam.
To jest proste, ale nikt nie próbuje, bo szukamy mocy i pomocy na zewnątrz i płacimy miliony, by lecieć do Gizy czy na Górę Shasta w Kalifornii. Nikt nie przyzna się do własnej ignorancji, ale wielu załapie się na wycieczkę albo przyłączy do powszechnej opinii, że na taki krok to trzeba pracować setki wcieleń. A gdyby tak pomyśleć: nie, ja to zrobię w tym życiu i nie będę czekać setki wcieleń? W tym życiu albo nigdy! To może być klucz doskonały. To może być moment, gdy stanie się to, w co właśnie uwierzyliśmy. Najprostszą rzecz uczyniono najbardziej niemożliwą i ogłupiono nas wiarą w tę ideę. A bycie Obserwatorem otwiera wszystkie drzwi i znikają pułapki. Bycie Obserwatorem to trzecia możliwość, to wyjście z piramidy, to wyprowadzka z umysłu. I dopiero jako Obserwator wiesz, kim jesteś. I dopiero wtedy doceniasz ciepłą ścianę garażu. I dopiero wtedy wiesz, że osiągnąłeś wszystko, co jest warte osiągnięcia. Stasiu ten post jest wdzięcznością Tobie za niebiańsko niebieską książkę i mądrość!
Monika Irsmanbet