Dla wybudzonego człowieka nie jest żadną tajemnicą, jaki jest cel działań globalistów typu Klaus Schwab, Yuval Noah Harari czy Anthony Fauci. Oni uważają i głoszą to bez skrupułów, że większość ludzi na świecie jest absolutnie bezużyteczna i zbyt kosztowna. Zostawiają po sobie jedynie ślad węglowy i mnóstwo śmieci, rozmnażają się całkowicie bezmyślnie i trzeba ich po prostu wyeliminować. Prace, które wykonują tacy bezproduktywni ludzie, zrobią dużo lepiej, taniej i wydajniej roboty, a w zasadzie bio-roboty, nad którymi trwają intensywne prace.
Celem globalistów jest stworzenie nowego bytu, który ma być skrzyżowaniem materii organicznej i nieorganicznej. Już dawno widzieliśmy coś takiego na filmach science-fiction, które podobno przygotowują nas do rewolucyjnych zmian, jakie wkrótce nastąpią na Ziemi. Ale pół-robot kierowany sztuczną inteligencją nie jest już tylko filmową fantazją, to rodząca się nowa generacja, która ma nas zastąpić na tej planecie! Zapewne pomyśleliście, że odpowiednia ilość tych homo-maszyn będzie pracować dla wybranej kasty ludzi typu Schwab, Harari czy Fauci? Nie o to im chodzi, nie o to absolutnie!
Oni chcą przeszczepić swoją świadomość do tej nowoczesnej humanoidalnej formy i zapewnić sobie życie wieczne! Będą mogli wymieniać swoje sztuczne ciało tyle razy, ile razy zechcą! Znów się zepsułeś? Wiem, co zrobię. Zamienię ciebie na lepszy model! To oczywiste, że te najlepsze modele będą dostępne dla tych na czubku piramidy władzy, tak samo jak teraz modele luksusowych samochodów czy samolotów. Swoją drogą, czy nie śmieszy Was fakt, że nie wolno nam palić w kominkach ze względu na ślad węglowy, a oni sobie latają prywatnymi odrzutowcami?
Jestem coraz bardziej przekonany, że ten ich diaboliczny plan im nie wyjdzie, chociażby dlatego, że jego fundamentem jest strach! Strach tych panów przed śmiercią. Oni się jej panicznie boją, bo nie wierzą w życie po życiu. Są materialistami do szpiku kości, takimi samymi jak kiedyś byłem ja i też pamiętam, jak bardzo bałem się śmierci. To oczywiste, że nie wierzą ani w Boga, ani w Pole Kwantowe, ani w reinkarnację. Są przekonani, że nasza świadomość znika gdzieś po śmierci i nie ma po niej najmniejszego śladu. Stąd ten strach przed śmiercią, która ma być ostatecznym i nieodwołalnym końcem.
To tylko biedni bogaci ludzie, do których nie doszło jeszcze, że życie to świętość i nie możemy go stracić, nawet gdybyśmy tego bardzo chcieli. Jak to działa we Wszechświecie, opisałem łopatologicznie w książce „Być Duszą” a jak tym zarządzać równie łopatologicznie opisuję w najnowszej „Być Bogiem”. Pewnie, że ta wiedza nie jest dostępna dla wszystkich, bo nie przechodzimy grupowo ze świata ciemności do świata prawdy. Nawet gdyby przez pomyłkę zdecydowali się kupić którąś z moich książek, dla większości moich rodaków będzie tylko makulaturą.
p.s.
Dzisiejszym sucharem jest piosenka, a w zasadzie zbiór kupletów, bo taką ma formę. Nigdy nie śpiewałem jej na ważnych koncertach. Zdarzało mi się jednak czasami występować na festynach, plenerach, dożynkach i wtedy narzekanki robiły furorę. Ludożerka mniej lub bardziej trącona piwem „Browar” lub winem „Kwiat jabłoni” śpiewała ochoczo refren, bo to były czasy lambady, cinquecento i polskiego handelku. Powoli zdawałem sobie sprawę, że czas bogoojczyźnianych pieśni mija, chociaż jeszcze wtedy nie wiedziałem, że na zawsze: ŚPIEWANKI NARZEKANKI