Czy tylko kobiety mają ogromną niewyjaśnioną moc – jak we wczorajszym poście chciała Monika? Jeśli popatrzymy na to od strony duchowej, moc nie jest związana z kobiecością, bo duch, jak wiadomo, nie ma płci. Potwierdza to fizyka kwantowa, która trochę inaczej (trochę?) opisuje rzeczywistość niż fizyka newtonowska. Otóż Newton podzielił rzeczywistość na dwa odrębne światy: materię i energię. Przez kilka wieków inne prawa obowiązywały dla materii, a inne dla energii, ale fizyka kwantowa twierdzi, że taki podział jest iluzją. Naukowcy kwantowi dowodzą, że wszystko jest energią, a te energie przenikają się nawzajem. Oni to nazywają splątaniem, w którym nic od niczego nie jest oddzielone.
Wszyscy żyjemy zanurzeni w niewidzialnej energii jak pączki w maśle. Jedni nazywają ją Chi, inni Ki jeszcze inni Maną, Praną, Pneumą albo Ruach. W niej jest ta moc, niewidzialna siła, która krąży w miejscu umownie nazywanym Polem (dla wierzących Bogiem). To ta siła steruje światem fizycznym, czyli materią! Naukowcy nie odkryli jej płci, a więc jest dostępna zarówno dla kobiet jak i mężczyzn. I o ten dostęp chodzi, bo niby wszyscy go mamy, ale nie wiemy, jak z niego korzystać. Ci, którzy wiedzą posiedli nadludzką moc. Bez względu na płeć potrafią zrobić to, czego nie potrafi zrobić każdy z nas.
Robert Peng, nauczyciel Qi gong przez sto dni medytował w jaskini pozbawionej jakiegokolwiek światła, pijąc tylko wodę. Codziennie przychodził do niego mistrz i uczył go pracy z praną. Gdy po stu dniach Robert wyszedł z jaskini, był pełen energii, zdrowy i silny, zaopatrzony w niewidoczną tzw. żelazną kamizelkę. Można było go z całej siły uderzyć siekierą, a na jego ciele nie pojawiało się najmniejsze otarcie. Sprawiała to energia Chi, którą potrafił skoncentrować w miejscu uderzenia. Czy celtyckie kobiety potrafiły wykorzystywać energie Chi w ten sam sposób? Być może, dopiero teraz nauka odkrywa ogromne możliwości, jakimi dysponowały „prymitywne” według nas cywilizacje.
Co najważniejsze, czasami jesteśmy w stanie uruchomić swoją nadludzką moc bez medytowania w jaskini o wodzie, bez praktykowania jogi, qi gong czy innych sztuk wschodnich. Matka w obronie swojego dziecka potrafi uruchomić ogromną siłę w ciągu sekundy! Na pewno słyszeliście o tym, bo to wcale nierzadki przypadek, że matka była w stanie podnieść bardzo ciężki samochód, który podczas wypadku przygniótł jej dziecko. Jaki czynnik sprawił, że mogła to zrobić? Brak jakiegokolwiek zwątpienia i pewność, że musi to zrobić! A może chodziliście kiedyś po rozżarzonych węglach? To nic trudnego, o ile masz pewność, że to zrobisz. Jeśli jednak zwątpisz – poparzysz się na bank!
Mamy w sobie ogromną moc i możemy ją wykorzystać świadomie w różnych celach, chociażby w celu samouzdrawiania. Dla mnie to żadna nowość, bo właśnie taki proces uruchamiamy na sesjach hipnoterapii i bardzo często patient dochodzi do całkowitego zdrowia. Musi jednak zdobyć się na spory wysiłek, bez tego się nie uda! Spokojnie, to nie jest sto dni w jaskini o wodzie, ale niektórzy nie są w stanie zrobić banalnej lewatywy, chociażby. Napiszę o tym szerzej w piątku dla zdrowotności, dziś chcę tylko wyrazić radość, że fizyka kwantowa naukowo potwierdza możliwość samouzdrawiania. I tym się różni od wszelkiego rodzaju pseudonaukowców, którzy co najwyżej potrafią odkryć, że wyprodukowany z ziemniaków bimber daje więcej radości niż wyprodukowane z ziemniaków frytki.