Nie wiadomo kiedy minęło dziewięć piąteczków, każdego piątku poznaliśmy jeden z dziewięciu sekretów długiego i szczęśliwego życia, aby odnaleźć swoje ikigai. To było raczej oczywiste, że dziesiątą zasadą będzie wędrówka w jego towarzystwie, nie zapominając o nim ani na chwilę. A co z tymi, którzy wciąż jeszcze nie odnaleźli swojego ikigai? W takim razie trzeba posłuchać Viktora Frankla, który twierdzi, że Twoją najbliższą misją jest jego odnalezienie! Czytaliście przecież o tajnikach diety, aktywności fizycznej, pracy zawodowej, relacjach międzyludzkich… stop! Nie będę powtarzał wszystkich naszych piątków, ale właśnie na tej podstawie możesz znaleźć swój sposób, który nada Twojemu życiu sens i zapewni motywację, by dożyć do setki w pełni formy!
Moje ikigai nigdy nie będzie takie jak Twoje, bo każdy musi odnaleźć swoje, aby stało się jego siłą napędową. Jest wielu czytelników tej strony, którzy już je odnaleźli i są tego świadomi. Nie będę ich wymieniał po nazwisku, ale sami zorientujecie się, o kogo chodzi po zostawianych przez nich komentarzach. Ale zdecydowana reszta nosi je w sobie jeszcze nieodkryte szukając ikigai na zewnątrz. Tam ikigai nie znajdziecie, możecie je znaleźć wyłącznie w swoim sercu. Warto go odkryć, bo to nieodkryte ikigai jest właśnie największym sekretem długiego, młodzieńczego i szczęśliwego życia.
Jeśli już je odnajdziesz, czyli odkryjesz swoją wielką pasję, jakiś maleńki lub ogromny talent, (wielkość nie ma znaczenia) nada on sens Twoim dniom i będzie nakłaniał do tego, by dawać z siebie to, co najlepsze, aż do samej śmierci. Będziecie czuli się kreatywni, pełni sił i potrzebni światu. Japończycy przywiązują ogromną wagę do rytuałów i ja też do nich zachęcam, bo rytuały, które sami sobie ustanowicie, niezwykle ułatwiają życie. Mam ich mnóstwo, od sposobu budzenia się, poprzez olejowanie w łazience, ćwiczenia, picie wody, jedzenie nisko-węglanowe, prace w ogródku, pisanie, słuchanie muzyki, sesje hipnoterapii, aż po wieczorne, uzdrawiające medytowanie. Dlatego każdy dzień jest dla mnie świętem. Każdy powszedni dzień, bo święta państwowe czy kościelne oddalają mnie od moich rytuałów (obowiązki familijne).
Ikigai podkreśla, że nasza praca zarobkowa także musi przynosić radość i satysfakcję. W moim przypadku tak zawsze było, ale na emeryturze ma ogromne znaczenie praca niezarobkowa, chociażby pisanie do szuflady (lub w Internecie) albo malowanie obrazów, których nikomu nigdy nie pokażemy. Robimy to wszystko, żeby lepiej poznać samego siebie, odkryć i zaakceptować, w czym leży nasza niepowtarzalność, a że przy okazji ogródek będą podziwiać sąsiedzi, przyjaciele zachwycą się Twoją nalewką, a ktoś nieopatrzenie zajrzy do szuflady i powiesi sobie Twój obrazek na ścianie – to ma być taka wisienka na torcie! Najważniejsze jest skupienie się na radości, jaką daje samo zajęcie i ciągłe doskonalenie własnych umiejętności, bo to co robimy, nie jest już obowiązkiem, a staje się dobrem i wartością samą w sobie. A to uczy nas doceniać “tu i teraz”, skupiać się na bieżącej chwili i cieszyć każdym dniem.
Teraz już wiem, dlaczego japońskie zasady ikigai tak głęboko zawibrowały we mnie. Ano dlatego, że przez ostatnie siedem lat z miłością w sercu i radością w duszy pisałem swoje ikigai, czyli siedem książek z serii „Nie daj się umrzeć”. I teraz rozumiem maile od czytelników, którzy dziękują za wskazówki, które w nich znaleźli, bo wiedzą już jak zapewnić zdrowie swojemu ciału, umysłowi i duchowi. Oni po prostu znaleźli w moich książkach nie japońskie, nie kreolskie, ale nasze, nasze polskie ikigai!