W jednym ze swoich komentarzy Monika wspomniała o odkryciach Maxa Plancka dotyczących fizyki kwantowej. Według mnie najistotniejszą rewelacją tego odkrycia było udowodnienie istnienia matrycy energetycznej, która łączy wszystko, co istnieje. Teraz nazywamy ją polem informacyjnym, polem kwantowym, polem morfogenetycznym, pole morficznym, zjednoczonym uniwersalnym polem lub w skrócie – Polem. To Pole jest wszędzie wokół nas i w nas samych, w naszych ciałach, umysłach i duszach, a więc najwyraźniej ma pewne cechy Boga, bez jego wszechmocy, zawiści i nieustannego oczekiwania na uwielbianie, rzecz jasna.
Zauważcie Państwo, że Max opublikował swoje odkrycie w 1944 roku a mimo to wizja starca na chmurce uważnie obserwującego czy trzymamy rączki na kołdrze, jest niezmienna. Ludzie wciąż skłonni są do cierpień w imię tego starca właśnie, licząc na zadośćuczynienie w niebie. I wciąż tracą zdrowie, maszerując w bezsensownych, wyczerpujących pielgrzymkach nie przyjmując do swojej świadomości, że cały Wszechświat, istnienie, rzeczywistość to tylko energia, a wszystko wokół nas jest iluzją. Mamy tę wiedzę od osiemdziesięciu lat, niektórzy są już w stanie zaakceptować odkrycie Plancka intelektualne, ale za cholerę nie chcą przyjąć do swojego serca.
Odkąd poczułem ten fenomen (nie zrozumiałem, ale poczułem) moja rzeczywistość zmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Znikły lęki, z którymi borykają się prawie wszyscy ludzie. Głębokie, paranoiczne, niczym nieuzasadnione lęki, które tkwią w naszej podświadomości i nie pozwalają żyć w szczęściu i radości. Nie twierdzę tego bezpodstawnie. Każdy patient, podkreślam KAŻDY patient, jaki pojawił się w moim gabinecie, był pod chorobliwym wpływem takiego nieuzasadnionego lęku. Pewnie, że hipnoterapia radzi sobie z tym problemem doskonale, ale człowiek rozwinięty duchowo sam jest w stanie pozbyć się lęku, gdy tylko poczuje w swoim polu serca ILUZJĘ RZECZYWISTOŚCI.
Iluzję, na którą można wpływać i którą można tworzyć na swoje potrzeby. Mówię o tym i piszę od lat, powtarzając za Bradenem i innymi oświeconymi naukowcami, ale dla ludzi to są wciąż niedorzeczności i koszałki-opałki. W książce „Być Obserwatorem” napisałem łopatologicznie: „Mechanika kwantowa udowodniła, że to my, a nie okoliczności zewnętrzne (jak mówi Dispenza – rzeczywistość osobista) tworzymy nasze niebo lub piekło. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości i jestem absolutnie przekonany, że jesteśmy w stanie wykreować swój matriks, w którym będziemy zdrowi, bogaci i szczęśliwi. I nie pytajcie, jak to zrobić, bo nie da się na to pytanie odpowiedzieć jednym zdaniem. A po co niby piszę całą tę serię książek „Nie daj się umrzeć”? Jeśli tylko zechcemy, nic nie jest w stanie popsuć nam naszego szczęśliwego matriksa”.
I mojego matriksa nie jest w stanie popsuć ani wojna na Ukrainie, ani brak węgla, ceny energii, inflacja, ból kręgosłupa czy głupota naszych rządzących. Serdecznie współczuję tym wszystkim, których to dobija i wpędza w głęboką depresję. Będą cierpieć, niestety, dopóki nie poczują tego co ja. I nie pozbędą się tego cierpienia nigdy, nawet w „niebie”, bo niebo jest także iluzją i trzeba sobie stworzyć „swoje niebo” wbrew piekłu, w którym większość z nas żyje na Ziemi. Swoje niebo, do którego trafimy po porzuceniu własnego ciała. Nie żartuję, jestem o tym przekonany, bo na serio traktuję odkrycia Plancka.