Lato jest cudowne, niesie z sobą wakacje, słońce, zieleń i… komary! Komary jak komary, ale te komarzyce łase na krew! Pewnie już w ten weekend zrobi się nareszcie ciepło, a że mamy sporo wilgoci pojawią się zapewne chmary komarów. Wymyślono już setki sposobów, aby chronić się przed wysysaniem, ale wciąż najlepszą ochroną jest dobra moskitiera. Nie da się jednak cieszyć wakacjami, słońcem i zielenią siedząc w moskitierze. Dlatego wciąż i wciąż wymyśla się nowe antykomarowe sposoby. Najbardziej innowacyjni jak zawsze są Amerykanie. W tym celu w Kalifornii i na Florydzie mają zostać wypuszczone miliony genetycznie zmodyfikowanych komarów.
Komarów samców, żeby było jasne, bo chociaż to samice są krwiopijcami, dobrano się genetycznie do samców, licząc na to, że będą razem kopulować. W ten sposób przekażą śmiertelny gen potomstwu, które zginie, zanim osiągnie dojrzałość i zdolność wysysania krwi. W ten sposób Kalifornia i Floryda będzie pierwszą światową bezkomarową strefą. Wszystko to wygląda interesująco, ale ja jestem daleki od optymizmu. Jeszcze nigdy nic dobrego nie wyszło gdy Amerykanie grzebali w genach czegokolwiek. Świat dopiero co przekonał się o tym bardzo boleśnie, więc na miejscu Amerykanów nie cieszyłbym się zbytnio. Zapewnienia, że najpierw po cichu zrobiono taką komarową akcję na Ukrainie, mnie akurat nie uspokaja.
Poprawianie natury poprzez interwencje genetyczne może skończyć się dla nas gigantyczną katastrofą, więc ja już wolę nasze stare sposoby radzenia sobie z komarami. Od lat przecież smarowaliśmy się olejkami eterycznymi, które swoim zapachem odstraszają komary: migdałowym, goździkowym, cytrynowym, cynamonowym, waniliowym, eukaliptusowym, sosnowym, kokosowym. A mieliśmy jeszcze w odwodzie walerianę, kamforę, olejek anyżowy i herbaciany czy wyciąg z kwiatów pomarańczy! Podobno jednak najskuteczniejszym odstraszaczem jest olejek paczulowy.
Ten olejek pachnie orientalnie, bo jest wyciskany z rośliny hodowanej w klimacie tropikalnym (Azja, Karaiby, zachodnia Afryka). Paczula ma włochatą łodygę, pachnące, zielone liście i drobne białe lub bladoróżowe kwiatki. Olejek można dostać u nas bez problemu, a gdy już kurier przyniesie zakup (teraz prawie wszystkie zakupy przynosi kurier) olejek rozcieńczamy z wodą w stosunku 1:1. Potem wlewamy do buteleczki z atomizerem i spryskujemy się przed wyjściem na dwór, gdzie czyha armia wygłodniałych komarzyc. One nie znoszą tego zapachu w przeciwieństwie do kobiet, które go uwielbiają. Nic dziwnego, bo paczulowy olejek działa jak afrodyzjak!
Ten olejek ma jeszcze szereg innych pożądanych właściwości; na przykład przeciwdziała depresji i spadkom nastroju, poprawia elastyczność skóry, wspomaga walkę z cellulitem, w dodatku jest antybakteryjny, antyłupieżowy i przeciwzmarszczkowy. Sama przyjemność, więc czy naprawdę musimy się boksować z naturą i ingerować w geny skoro paczula z komarami się nie rozczula? Ciepłego zatem bezkomarowego weekendu życzę dla tych wszystkich, którzy jeszcze tego olejku nie mają. Do poniedziałku zatem!