Zapytajcie kogoś ze swoich znajomych kto „trzyma władzę” na świecie. Zapewne usłyszymy coś takiego: rządy, prezydenci, sądy, ONZ, WHO, korporacje itd. Mało kto słyszał o zakulisowej kontroli wszystkich ważnych instytucji w każdym państwie, a jeśli już słyszał, uważa ją za teorię spiskową. Przez długi czas też tak uważałem, ale to, co dzieje się teraz potwierdza jej wiarygodność. Wróć! Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Zakulisowa kontrola to nie nowość, była bowiem zawsze, ale teraz stała się bardziej czytelna.
Widać to chociażby po chorym systemie finansowym opartym na odsetkach, który zapewnia bogatym życie w nieustających luksusach a biednym w nieustających długach. Jego symbolem jest słynny amerykański FED, prywatny bank, który zarządza drukowaniem dolarów według swojego widzimisię. A media? Wszystkie są pod kontrolą tych samych skupisk władzy tak samo zresztą jak przemysł farmaceutyczny, którego zadaniem jest uzależnić chorych od lekarstw i nie pozwolić im za wcześnie umrzeć. A edukacja? Wymyślili ją jezuici jako narzędzie indoktrynacji i w takim celu jest wciąż stosowana, bo niczego wartościowego i przydatnego dzieci się nie uczą.
Czy ktoś jeszcze nie słyszał o piramidzie władzy? Wszystkim, co ważne zarządza ktoś, kto się tym nie afiszuje, ale jest na samym jej szczycie. I nigdy się o nim czy o nich nie dowiemy. Owszem dochodzą nas informacje o masonach, grupie Bilderberg, Iluminatach, mafiach czy Templariuszach, ale oni nie są na samym szczycie. Oni są tylko przekaźnikami poleceń i wiedzy z samego szczytu do rządów, prezydentów, organizacji światowych itd. Nie trudno zauważyć, że to nie są wytyczne, które prowadzą ludzkość do spokoju i dobrobytu. To wredna manipulacja wiodąca do wojen, biedy i strachu. Z tym że strach jest tu kluczowy. Wśród prawie ośmiu miliardów ludzi jest mnóstwo wybitnych umysłów, które przy pomocy prostych praw i narzędzi byliby w stanie urządzić Ziemię mlekiem i miodem płynącą. A jednak planeta spływa krwią, cierpieniem i strachem. Dlaczego?
Kiedyś, podczas jednej z głębokich medytacji, miałem spotkanie z bytem, który jest blisko szczytu tej piramidy władzy. Bez krygowania się wyjaśnił, że „oni” żyją energią naszych ludzkich emocji, wszystko jedno „dobrych” czy „złych”, istotne, aby były SILNE. Zapytałem więc, dlaczego nie zadbają o to, aby ludzie cieszyli się, „produkując” silne emocje radości. – Jak długo będziesz się cieszył z nowego samochodu? – zapytał w odpowiedzi – Tydzień, miesiąc? A jak długo będziesz rozpaczał, bał się i dręczył gdy dostaniesz raka albo pocisk wojenny zniszczy twój cały życiowy dorobek? Łatwiej nam wprowadzać ludzi w stan ekstremalnej rozpaczy niż ekstremalnej radości. I my to konsekwentnie robimy poprzez systemy polityczne, finansowe, a jak tego mało to… wojny!
Nie pytajcie mnie, czy to niepodważalna prawda, czy efekt mojej wybujałej wyobraźni na falach alfa. Jeśli uznacie ją za prawdę, to będzie prawdą, jeśli nie to nie! Dla mnie to ważna wskazówka jak żyć! Za wszelką cenę unikać emocji negatywnych: strachu, poczucia winy, żalu, nienawiści, rozpaczy, czy zniechęcenia. I za wszelką cenę starać się tkwić w zrównoważonych emocjach bezwarunkowej miłości, wybaczenia, radości i optymizmu! Imperium zła powoli się kończy, bo coraz więcej ludzi podnosi świadomość i duchowo opowiada się za miłością, przyjaźnią, solidarnością i wzajemną życzliwością. I proszę mi nie mówić, że to infantylizm, bo ja się będę tego trzymał bez względu na to czym jest!