Dość często, no dobrze… będę szczery, prawie zawsze przychodzą do mnie ludzie, którzy cierpią w swoich związkach. Czasami krócej, czasami dłużej, bo chyba mamy zakodowane w podświadomości, że musimy się nacierpieć po kokardę, żeby do nas doszła groteskowość naszych związków. W końcu jednak zdają sobie sprawę z tego, że partner(ka) ich wykańcza, a kiedy już to do nich dojdzie i chcą związek uratować, idą do psychologa. Psycholog grzebie się w ich życiu, grzebie i grzebie, ale związek wcale nie staje się przez to lepszy. Owszem jakaś mała ulga w cierpieniu przychodzi, talerze już nie latają po mieszkaniu, ale pomiędzy partnerami – zima.
Gdy w końcu jedno z nich trafia do mnie, nigdy nie staram się za wszelką cenę ratować związku. Dążę jedynie do tego, żeby moja patientka czy patient się przebudzili. Wiadomo przecież, że każde z nich śni swój sen, a właściwie koszmar, w którym partner(ka) występuje w roli nocnego potwora. Gdy w końcu zorientuje się, że to tylko koszmar, który można przerwać ZMIENIAJĄC SIEBIE A NIE PARTNERA(KĘ) dopiero wtedy możemy zacząć sensowną terapię, która przynosi prawdziwe efekty. Czasami jest to rozwód, ale dopiero wtedy gdy wybudzona ofiara zrozumie, że ona, na przykład, może istnieć bez jego pieniędzy a on bez jej obiadów i wyprasowanych koszul. Często jednak kończy się wszystko jak w bajce ze znaną pointą: żyli długo i szczęśliwie.
To samo dotyczy wszystkiego innego w naszym życiu, bo niektórzy z nas wciąż śpią i przenoszą na realne życie wyśnione przekonania co do miłości, związków, Marszu Niepodległości, plandemii, dobra i zła. I już nie wiedzą, czy te poglądy są naprawdę ich, czy włożyli je do swoich snów od przyjaciół, autorytetów, księdza czy telewizji. Bardzo często ktoś mówi do mnie – Ale wszyscy uważają, że… Co to znaczy, że wszyscy uważają?! Jeśli WSZYSCY uważają, że coś jest takie, to prawie na bank możemy założyć, że to coś jest inne! Jeżeli jedyną osobą z odrębnym przekonaniem będziesz Ty, to znaczy, że właśnie się przebudziłaś(eś). Mówię tu o głębokim przekonaniu płynącym z głębi serca, a nie jakimś fiu-bździu Filipa z konopi!
Wszystkie wielkie idee rodziły się w głowach jakiejś jednej osoby. Jezus, Budda, Mahomet – wszyscy wokół nich mówili co innego a oni swoje! Kopernik, Einstein, Tesla – wszyscy byli przeciwko nim, określając ich działania jako fiu-bździu właśnie. A my mamy bać się swojego fiu – bździu? To przecież oznaka przebudzenia. Jesteśmy stworzeni do wielkich czynów, nawet gdy jest nim rozwód czy pyskówka w sklepie na temat noszenia maseczek! Ale najpierw trzeba się obudzić! Traktujmy to krótkie zdanie jak mantrę: najpierw trzeba się obudzić!